niedziela, 20 stycznia 2013

346. White Noise - An Electric Storm



Muzyka psychodeliczna to nie jest właściwe określenie dla tej płyty. Bardziej muzyka kompletnie zryta. Wesołe melodie z chorymi odgłosami w tle (od tłuczonych szklanek i jeżdżących samochodów po płacz i orgię), od czasu do czasu przechodzące we fragmenty zupełnie amelodyczne, podobne do tych, w których Flojdzi będą się lubować parę lat później. Momentami przypomina to skrzywioną wersję Velvet Underground albo The 13th Floor Elevators, tylko wszystko jeszcze bardziej. The Black Mass - An Electric Storm in Hell brzmi jak przyzywanie naćpanego szatana, a Here Comes the Fleas - jak muzyczne zobrazowanie panicznego pośpiechu, co na mnie wyjątkowo mocno działa, gdyż niczego się tak nie boję, jak panicznego pośpiechu.

Właściwie jak tak patrzę na niektóre rzeczy, których słucham, to trudno mi uwierzyć, że nadal nic nie palę.



2 komentarze: