piątek, 11 stycznia 2013

355. Sinéad O'Connor - The Lion and the Cobra



Nie mogę za bardzo patrzeć na tę okładkę, ale głos tej łysej baby bardzo lubię. Trochę szkoda, że wszędzie musi wcisnąć tę swoją charakterystyczną manierę, bo jej najlepszy występ ever to chyba duet z Rickiem Wrightem na jego solowej płycie, gdzie akurat dała sobie na wstrzymanie. Ale jak idzie na całego w swoich wrzaskliwych popisach, to też czapki z głów - końcówka Just Like U Said It Would B chociażby, albo GNIEW*) w epickiej Troi, albo te prawie orientalne wokalizy w Never Get Old. Jeszcze tu tego nie pisałem, a statystki mówią, że nawet jacyś ludzie zaglądają na tego blogaska, więc nadmienię, że mam orientalne zboczenie i jak słyszę coś co chociaż trochę zahacza o takie rejony to ma u mnie plus na starcie.

*) Gniewna kobieta, to śmieszne, przecież kobiety się nie gniewają, tylko rzucają patelniami od razu!



7 komentarzy:

  1. Nie wiem,jakoś nie słyszy się o latających patelniach, tylko talerzach...

    OdpowiedzUsuń
  2. Jak lubisz orientalnie, to Orphaned Land Ci powinien spasować, folk metal z bliskiego wschodu, dosyć...oryginalni. Ew. z łagodniejszych Asian Dub Fundation, ale tych chyba znasz

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Orphaned Land, zabawne rzeczy. Za to tego drugiego nie znam, sprawdzę, dzięki :D

      Usuń
    2. Szczególnie pierwsze albumy, bo z nowych to chyba tylko "Punkara" dobra, jak sobie coś jeszcze orientalnego przypomnę to dam znać, bo trochę tego się nazbierało przez lata. :)

      Usuń
  3. Ciekawostka - "Witam państwa" to jedyna rzecz jaką od razu czytam w głowie głosem katera, wszystko inne mi zupełnie do niego nie pasuje.

    OdpowiedzUsuń