środa, 2 stycznia 2013

364. Scars on Broadway - Scars on Broadway



Po Hypnotize, jak powszechnie wiadomo, System wziął i się zawiesił, a wokalista z gitarzystą zaczęli się ścigać, kto szybciej lepszą płytę nagra i prawdziwą gwiazdą zostanie. Przynajmniej tak to wyglądało. Daron, w związku z powyższym, zapuścił brodę menela, założył nową kapelę i spłodził tę śmieszną płytę z jaskrawą okładką.

Kiedyś dawno temu, kiedy jeszcze umiałem pisać długie teksty i moja elokwencja nie ograniczała się do 'lol' i 'rotfl' i nie łączyłem wielu zdań za pomocą "i" i miałem przyjaciół i bawiliśmy się świetnie pisząc o postpunku, o którym nie miałem i nadal za bardzo nie mam zielonego pojęcia... zdaje się, że wtedy zjechałem tę płytę dosyć mocno. Co by nie było, Daron bez Serja, to jak Lipski bez Siary, jeśli nie gorzej. Ale gdy teraz słucham, jak ten drugi (Serj, nie Siara) niemrawo odgrzewa kotlety, to ten album brzmi całkiem świeżo w porównaniu. Daron oczywiście wyje, co jest dosyć smutne, ale są zabawne melodie (takie w jego stylu), jest względny szał, jest pogo, gimbaza się bawi. Oczywiście mniej ciekawie się robi kiedy pojawiają się jakieś nieogarnięte emoballadowe fragmenty, ale szczęśliwie nie ma tego za wiele*), a i one całkiem pasują na soundtrack do Metal Sluga. A to przecież jedyny słuszny wyznacznik jakości, jeśli chodzi o taką muzykę.

*) No dobrze, Whoring Streets pod koniec płyty jednak można było sobie spokojnie darować i nie zarzynać tego kota.





1 komentarz:

  1. Ja tam uważam, że z Serj'em nie jest jeszcze tak źle. Przynajmniej chce mu się coś robić...

    OdpowiedzUsuń