wtorek, 1 stycznia 2013

365. Pink Floyd - Obscured by Clouds



Chyba dobry wybór na początek. Po pierwsze - Pink Floyd, więc otwarcie z klasą. Po drugie - płyta mimo, że fajna i klimatyczna, to tonie w dyskografii pod różnymi świniami, krowami i innymi zwierzętami gospodarskimi, w związku z czym przy okazji jest tró i w sam raz na zaszczytne ostatnie 365. miejsce.

Soundtrack do filmu, którego nikt nie widział, z okładką, na której nic nie widać i który ukazał się przed legendarną Ciemną Stroną, więc szybko o nim zapomniano. Bardziej hipstersko z tego zespołu to chyba tylko jakby jakieś Early Singles wyciągnąć, ale to się nie liczy.

Wszystko jest senne, rozmarzone i brzmi jak muzyka z Pszczółki Mai w Dolinie Muminków. Czyli bardzo dobrze. Jak będę miał dziecko to mu będę na dobranoc puszczał, niech się przyzwyczaja.



4 komentarze:

  1. Dzień dobry w Nowym Roku na blogasku Katera nr miliard (około)!
    Podoba mi się idea szalenie, po 10 dniach zacznę dawać na msze za regularność - lizusostwo, fankostwo i wspomnienie Kabaragaja każą mi powiedzieć, że należy się spodziewać dobrej muzyki i może się czegoś nowego nauczę.
    W związku z powyższym: Hipsterska płyta PF, rety. Czy "More" też nikt nie widział? Czy Tove kochałaby PF? Czy Atom Heart Mother też jest hipsterskie? Czy PF da się traktować ironicznie, żeby byli hipsterscy at all?

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie mam pojęcia co znaczy hipsterski. Nawet poguglowałem, poczytałem i dalej nie wiem. Dlatego pewnie 3/4 wszystkiego można by przy odrobinie dobrej woli podciągnąć pod "hipsterstwo".
    Oczywiście się nie upieram i chętnie przyjmę jakieś wyjaśnienia czym "hipsterstwo", a może nawet czym nie jest.
    Uwielbiam Floydów, jak ta płytka jest "hipsterska" to raczej z ducha niż z treści. Bo muza jest zaje... jest super.


    OdpowiedzUsuń
  3. Ja też nie wiem. Hipsterzy też nie wiedzą, ale oni nie pozwalają się nazywać hipsterami, bo to już ich klasyfikuje (tak mówi moja Siostra, a ona wie!).
    Jesteśmy hipsterscy, słuchając więcej Floydów niż tylko The Wall :) Albo The Dark Side, jak napisał Kater. Gdybyśmy jeszcze widzieli oba filmy z w.w. soundtrackami... ach, wtedy moglibyśmy bezkarnie nosić na ciuchach ironiczne tęczowe jelenie z trójkątami (czy coś) i nawet się z nich nie tłumaczyć!

    OdpowiedzUsuń