sobota, 23 lutego 2013

312. Anathema - A Natural Disaster



Muszę jechać do Boat City*, więc znowu na speedzie: to jest ta płyta, która rzekomo jest lepsza od A Fine Day to Exit, a naprawdę brzmi tak samo, przy czym wolę poprzedniczkę, bo pierwszą ją poznałem. W każdym razie czasy tej późnej Anathemy, kiedy mrok, gotyk i szatana zostawili na rzecz spedalonego artrocka, trochę jak metalowy Radiohead (takie Closer brzmi jak cover Everything in the Righ Place). Albo rockowy Radiohead, bo przecież Radiohead to nie rock.

*) cóż za zbieg okoliczności, że akurat płyta z łódką.




1 komentarz: