Się zastanawiałem co robić z Queenami z lat 80-ych - czy się rozdrabniać, czy po prostu jebnąć Greatest Hits gdzieś wysoko. Stanęło na rozdrabnianiu, bo rok długi.
Ta płyta to doskonały argument za tym, żeby olać ich płyty z tej dekady i zainwestować w bestówkę - wszystkie kawałki, które się na niej znalazły rzeczywiście są najlepsze, a często wyprzedzają pozostałe gofry o lata świetlne. Wyjątkiem jest Scandal, którego nieobecność na składance to rzeczywisty skandal. Ale wszelkie My Baby Does Me czy inne Party (że o bonusach i innych chińskich torturach nie wspomnę) można sobie spokojnie darować i nie żałować. Natomiast rzeczone hity, czyli Invisible Man, I Want It All, tytułowy The Miracle, czy - przede wszystkim - Breakthru - to taki sentyment, wspaniałość, melodyjność, zajebistość i Freddie Mercury, że w sumie nieważne co poza tym napchali na tym krążku.
No i jeszcze Was It All Worth It zostaje. Ale nie wiem, co o tym powiedzieć, bo wszyscy zawsze płaczą łzami wzruszenia, że arcydzieło, a mnie to nigdy nie ruszało, więc dam temu spokój.
Dobra okładka tak w ogóle, pierwszy fotoszop ever czy coś.
no. aż mi się przypomniał mój tekst o sentymentach, dzieciństwie i telewizorze z garbem.
OdpowiedzUsuńnar
Nie mogę patrzeć na takie traktowanie WIAWI. Więcej tu nie wchodzę.
OdpowiedzUsuńfan Kasi <3