czwartek, 28 lutego 2013

307. Queen - A Kind of Magic



Ach, te Queeny z lat 80-ych, jak tu ich nie kochać. Ludzie jęczą, że płaskie brzmienie, płyta bez ładu i składu, ni to soundtrack ni to album, nierówny, niespójny i do dupy, no ale co te wszystkie jęki warte, kiedy Fred śpiewa Who Wants To Live Forever*? NIE ZA WIELE. A i jakąś zdziczałą spójność można na siłę znaleźć - a to tytuł Pain is so Close to Pleasure wydaje się nawiązywać do tego wymęczonego One Year of Love, a to Gimme the Prize i Princes of the Universe tak samo ociekają Nieśmiertelnym**, że już nie wspomnę o tym, jak SZALENIE błyskotliwym jest dawać kawałek zatytułowany Don't Lose You Head na płycie, która udaje soundtrack do filmu o ucinaniu głów. Przednia płyta, świetna zabawa, friends will be friends.

*) nota bene jeden z ich najlepszych utworów ever;
**) nota bene wybitnie zjebany film - jak bylem dzieckiem to się go bałem, a jak go dziś oglądam to mi się Mortal Kombat większym dziełem kinematografii wydaje.



1 komentarz: