Wokalistka trochę jak Ambrosia Parsley, tylko taka bardziej na serio, ponuro, hipstersko i dorosło. I poważnie, i jakiś koniak i papierosy. Czyli właściwie zupełnie nie moje klimaty, ale w sumie nie muszę cygar popijać wódą, żeby się jarać Waitsem, więc i ta płyta mi często fajnie brzmi, zwłaszcza wieczorami. Właściwie tylko wieczorami, to jest muzyka na późną godzinę zdecydowanie.
A, zapomniałbym, do całej tej powagi i muzyki dla dorosłych dochodzi obowiązkowa artystyczna okładka, strasznie brzydka oczywiście, to już kurwa wolę pachę drim fjetera.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz