wtorek, 5 marca 2013

302. Serart - Serart



Płyta, którą Serj i Arto nagrali chyba dla jaj, o czym mogą świadczyć chociażby zarejestrowane kaszle i inne beknięcia w tle, a i tak jest o wiele ciekawsza, niż to co ten pierwszy robi dzisiaj. Zupełnie w innym stylu niż macierzysta grupa Serja - jedyne co ją łączy z Systemem to wokal i poczucie humoru. Poza tym sample, elektroniczne pitołki, bliskowschodnie odgłosy i miejscami naprawdę fajne melodie. A wśród tego prawdziwe perełki, jak Narina. Coś, co można było bardziej rozwinąć (głównie po to, żeby połechtać moje hipstersko-fanbojskie uszy, bo na sukces komercyjny to bym nie liczył) i mógłby wyjść zajebisty mix elektroniki z muzyką etniczną i przy okazji wybitnym wokalem. Coś wyjątkowego nawet. Zamiast tego powstał dosyć NIEPOWAŻNY album, do którego i tak podejrzanie często wracam. Bo mi tęskno! Do starych czasów. Och. Bo jak wiadomo, kiedyś było lepiej, a teraz to Justin Bieber.




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz