czwartek, 27 czerwca 2013

196. Flaming Lips - Soft Bulletin



Teraz zespół, który poznałem całkiem nieźle, a mimo to słabo ogarniam, chociaż teoretycznie powinien być bardzo mój - psychodeliczny, porównywany do Pink Floyd, rozbrajająco kolorowy i naćpany. Poza tym bardzo dobre melodie, próba scoverowania całego Dark Side of the Moon (w większości zakończona porażką jak dla mnie, ale za samą odwagę plusy) i na dokładkę Zaireeka, która zdaje się, że składała się z czterech płyt, których trzeba słuchać naraz (Neurosis i Tool wymiękają ze swoimi dziwactwami).

The Soft Bulletin to ich opus magnum zdaje się, spójny niczym wzorowy concept album, bardzo melodyjny i eklektyczny, ale nieco ciężki w odbiorze, więc jak ktoś się w takich klimatach nie nurza po uszy na co dzień, to może być niekoniecznie uradowany. Ja doceniłem dosyć późno, a i tak wyżej sobie cenię inną ich płytę, która się tu jeszcze oczywiście pojawi, jak Bóg da.




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz