piątek, 29 marca 2013

278. Puscifer - V is for a Vagina



Czyli Maynard w kolejnym wcieleniu, tak jakby oryginalne było złe. Nie ma już progmetalu, za to jest groove, triphop, gospel, industrial i czego tam jeszcze dusza pragnie. Oczywiście wszystko w charakterystycznym, pojebanym stylu, żeby nie było wiadomo o co właściwie chodzi i niech się ludzie domyślają, jakiż geniusz za tym się kryje. Zdaje się, że projekt obejmował też inne dziedziny ambitnej sztuki - włącznie z projektowaniem odzieży, ale jak patrze na tę zjebaną (choć komiksową) okładkę, to ja bym się w to nie ubierał. Niemniej płyta fajna, słabsza nieco niż A Perfect Circle i 100 lat za Toolem, no ale kim ja jestem, żeby wątpić w Proroka i jego Głos.



4 komentarze:

  1. Płytka była fajna, ale epka "C is for (Please Insert Sophomoric Genitalia Reference Here)" jednak lepsza. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też bym się skłaniał ku temu twierdzeniu. Nie pamiętam jakie są zasady co do EP'ek na tym blogu.

      Usuń