niedziela, 3 marca 2013

304. Led Zeppelin - Presence



Najwyższa pora na najlepszy hardrockowy zespół ever, aż dziwne, że dotąd kompletnie nic od Zepów tu nie wpadło. Ta płyta (jak zresztą można wnieść po okładce) to nie jest ich szczytowe osiągnięcie oczywiście, ale i tak wystarczyło, żeby się załapać do mojego szałowego zestawienia. Achilles to najlepszy kawałek Iron Maiden w historii, w dodatku jeszcze przed powstaniem Iron Maiden chyba (chociażby dlatego, że zamiast powermetalowego piania na wokalu jest Mistrzu). For Your Life godnie kontynuuje progresywny styl z Physical Graffiti, jednocześnie płynąc i bujając się na pełnym luzie, zupełnie jakby takie rzeczy to się grało między jednym jaraniem a drugim. Albo w trakcie. Podobnie Nobody's Fault But Mine - z którym do dzisiaj nie wiem czy lepsza jest wersja albumowa, czy ta późniejsza z No Quarter. No a Tea for One... to o czym tu gadać właściwie. Piękno. I co z tego, że popłuczyny po Since I've Been Loving You.



10 komentarzy: